niedziela, 13 maja 2012

Miś Esmeraldus w towarzystwie grającej choinki

Zdjęcia tych zabawek przesłała Bibiana, uczennica 1 klasy LO w Hadze.
Tak pisze o 50-letnim, holenderskim misiu:

Oto miś “Esmeraldus”: kiedyś bezimienny ulubieniec i wymarzony towarzysz zabaw z czasów dzieciństwa mojego taty, a dzisiaj głównie ozdoba i symboliczna pamiątka tamtych lat.
Jak widać, miś był bardzo intensywnie używany i brakuje mu oczu (sama kiedyś dorysowałam mu dwie kropki w miejscach, gdzie powinny się znajdować) oraz jednego uszka. Oprócz tego ma też bardzo przetarte futerko i lekko obluzowane kończyny.
Jego dość nietypowe imię otrzymał krótko po naszym pierwszym spotkaniu: ja, wtedy siedmio- lub ośmioletnia dziewczynka, po prostu nie umiałam pogodzić się z tym, że miś oprócz prawego uszka i oczu nie ma też własnego imienia. Zainspirowana filmem “Dzwonnik z Notre Dame” nadałam mu wtedy najbardziej oryginalne imię, które mi przyszło do głowy. Nadal jednak nie rozumiem, w jaki sposób pluszowy miś skojarzył mi się z cyganką z filmu Disneya…


...a tak o pozytywce:

Oto choinka-pozytywka, grająca melodie świąteczne; choć dostałam ją kiedyś na Gwiazdkę, jestem pewna, że jest starsza ode mnie (sądząc po starych elementach i licznych drobnych uszkodzeniach). Nie jest to właściwie zabawka, ale zawsze przypomina mi o Świętach, spędzanych w  Polsce i z całą rodziną. Jest to też piękna ozdoba na świąteczny stół.


2 komentarze: