"W moim domu wszyscy mamy sentyment do wielu przedmiotów, dlatego wciąż walczymy z brakiem miejsca zarówno w domu, na działce, jak i w piwnicy. Wśród różnych skarbów są też zabawki z dzieciństwa, które czekają, aż znów ktoś będzie się nimi bawił. Mam na przykład sporą kolekcję książeczek dla dzieci (Poczytaj mi mamo i inne), które tylko czekają, by bawić następne pokolenie.
W kartonie w piwnicy leżą drewniane klocki, ulubiona zabawka z dzieciństwa. Zapewniały zabawę na długie godziny – budowałyśmy z nich miasta, garaże dla resoraków, domki dla małych ludzików, służyły za rekwizyty w zabawie w sklep – pomysłów na ich wykorzystanie nigdy nie brakowało, a każdy nowy wydawał się nam ekscytujący. Klocki czekają na nasze dzieci, a ja chętnie sięgam po zdjęcia, na których się nimi bawię.
Jest w moim domu również jedna zabawka, której historia jest znana każdemu z nas. Pluszowa małpa ze zdjęcia – dziś na zasłużonej emeryturze na działce – wymęczona, bez ogona (ach te bale przebierańców w podstawówce – nadał się świetnie na ogon kota). Mój tata dał ją swojej szkolnej miłości, będąc w 7 może 8 klasie szkoły podstawowej, czyli jakieś 30-35 lat temu. Skąd więc przytulanka z powrotem w mojej rodzinie? Tata odebrał ją dziewczynie, gdy się rozstali – do dziś ta historia stanowi naszą rodzinną anegdotkę. W późniejszym okresie małpa (co dziwne nigdy nie dostała imienia), ubrana w ogrodniczki, miała honorowe miejsce w moim pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz