"Nie mam niestety żadnych zdjęć przedstawiających stare ozdoby, ale pamiętam z dzieciństwa, że ubierani choinki było zawsze wielkim przeżyciem. Od dziecka byłam niecierpliwa, nie mogłam się doczekać wszelkich okazji do świętowania i prezentów. Kiedy dziadek przynosił z piwnicy choinkę i ozdoby oznaczało to, że niedługo będą święta. Choinka była sztuczna, niezbyt urodziwa, tym bardziej trzeba było ją elegancko przystroić. Z pudeł się wyciągało różne bombki – większość jeszcze z czasów dzieciństwa mojej mamy albo babci. Najbardziej lubiłam soczyście kolorowe mini bombki z piłeczek pingpongowych obciągniętych sznurkiem i polakierowanymi. Pamiętam też metalowe ptaszki na spinaczu, niektóre nawet miały piórka na ogonie! Do tego dochodziły papierowe łańcuchy, włos anielski i “puchate” srebrne albo złote łańcuchy. Jeszcze lampki i jak najdłuższy czubek na samą górę i gotowe. Wszystko trwało kilka godzin, ale efekt był zwykle super. I wtedy pozostawało czekać tylko na Mikołaja :)"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz